pora poukładać wszystkie swoje myśli, może ktoś pomoże mi je ogarnąć?
od kilku dni jestem w stanie nie-podchodź-bo-jak-dotkniesz-to-zacznę-płakać. dosłownie. taka sytuacja sprzed kilku dni, siedzę oglądam telewizję, ha ha ha, bardzo śmiesznie, film ciekawy, aż tu nagle zanoszę się głośnym krzykiem i wybucham płaczem. pustka w moim sercu jest nie do zniesienia. wczoraj "zakończyłam" znajomość z facetem, którego uwielbiam. ni to przyjaciel, ni to ukochany, ale ktoś kto zbliża się w tym kierunku.. z tym, że.. jest za daleko. w tą sobotę nawet miał przyjechać, ale chyba wszystko zostało odwołane. pustka w moim sercu się powiększa, bo go nie zobaczę. zaczęłam na niego krzyczeć, płakać i tupać nogami (chociaż on słyszał tylko to pierwsze). ogólnie rzecz biorąc powiedziałam, że to koniec naszej znajomości. nie pytajcie czemu, myślałam, że tak będzie dla mnie lepiej. i było, poczułam ulgę. na jakieś 5 minut. potem wybuchnęłam ogromnym płaczem. pustka w moim sercu rozrasta się do wielkości czarnej dziury. próbowałam zasnąć i tak oto udało mi się, po jakiś 5 godzinach leżenia w łóżku i cichego płakania zasnęłam. dziś rano wstałam taka wypoczęta, słoneczko wbijało się do mojego pokoju. cudownie. wzięłam telefon do ręki... i bum. koniec pięknego dnia. tyle wiadomości, tyle nieodebranych połączeń. skąd to? pustka w moim sercu minimalnie się zmniejszyła, poczułam, że komuś zależy. cały dzień był chujowy. obejrzałam milion smutnych filmów przy których mogłam płakać i to była moja wymówka dlaczego chodziłam ze łzami w oczach. nie polecam nikomu takiej tortury, głowa boli niesamowicie. wzięłam telefon do ręki, trzeba wszystko sobie wytłumaczyć. to łatwe. dzwonię do niego. który to już sygnał? piąty? postanawiam się rozłączyć, słyszę jego głos i zamieram. mówi do mnie, a ja tylko słucham. odzywam się po chwili, dowiaduję się, że jest gdzieś tam z kumplami. postanawiam nie przeszkadzać, słyszę tylko 'Ty mi nigdy nie przeszkadzasz'. nie wiem co robić.. i tak postanawiam się rozłączyć. mówi jeszcze, że wieczorem... że musimy porozmawiać. moje serce pęka, co mam kurwa zrobić, nigdy nie czułam takiego czegoś. teraz leżę. robię głęboki wdech i czuję się trochę lepiej. czekam na wieczór, może być szczęśliwym lub też nie. chciałabym, aby potoczyło się to wszystko jak najlepiej. a w międzyczasie wezmę odprężającą kąpiel, która zmyje ze mnie brud tych wszystkich nieprzyjemnych uczuć.
Porozmawialiście...?
OdpowiedzUsuńNo właśnie?
Usuńno to miałaś niestety ciężki i nieprzyjemny dzień... przykro mi jest. gdybym mogła to bym Cię przytuliła i po prostu pomilczała z Tobą.
OdpowiedzUsuńczekam na notkę po rozmowie z Nim.
gdy nam cholernie zależy, to najzwyczajniej w świecie wpadamy w panikę. taka babska przypadłość..
OdpowiedzUsuńJak jest dziś?
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że po rozmowie jest lepiej niż przed.;*
OdpowiedzUsuńMy kobiety tak mamy, czasem hormony nam wariują, huśtawka i krzyki, śmiechy, płacze, radości... Spokojnie :)
OdpowiedzUsuńWiem co znaczy taka tortura. Zwykłam się tam męczyć i ryczeć całymi dniami. To naprawdę nie jest dobry pomysł. Mam jednak nadzieję, że ta pustka jest tylko chwilowa i będzie wkrótce lepiej.
OdpowiedzUsuńI co, i co, i co?
OdpowiedzUsuń